fbpx

Meksyk – Jukatan – trasa, koszty, informacje praktyczne

Ostatnim punktem naszej wyprawy po Ameryce Środkowej był Meksyk – Jukatan. Odwiedzając to miejsce mieliśmy na celu wypocząć po trudach dotychczasowej podróży, przy okazji łapiąc klimat cywilizacji Majów.

Naszą wyprawę zorganizowaliśmy w lutym 2019 r. Obejmowała ona trasę z Panamy, przez Kostarykę, Gwatemalę do Meksyku. W tym poście przeczytacie o czwartej, ostatniej części wyjazdu dot. Meksyku – półwysep Jukatan.

Meksyk – Jukatan – kiedy lecieć?

Najlepszym terminem do odwiedzenia Ameryki Środkowej jest nasza zima (listopad – kwiecień) przy czym im bliżej środka tego okresu, tym pewniejsza pogoda. Wtedy w tej części świata panuje pora sucha. Klimat przypomina nasze lato – temperatura wynosi ok. 25-30 stopni, deszcze są rzadkie i krótkie. Pogoda idealna zarówno do oglądania regionu jak i plażowania. Pora deszczowa charakteryzuje się bardzo długimi i intensywnymi opadami, część dróg może być nieprzejezdna.

Meksyk – bilety lotnicze

Do Meksyku loty znaleźć można już za ok. 1,8 tys. zł (polecamy KLM/Air France), przy czym oferty dotyczą głównie wylotów z Berlina. Aby dolecieć na południe Meksyku – na półwysep Jukatan, najlepiej wybrać jako miejsce lądowania Cancun, z którego jest blisko do każdego miejsca półwyspu.

Od listopada 2019r. warte rozważenia są też loty z przesiadką w USA, gdyż zniknęły problemy (i koszty) związane z koniecznością posiadania wizy. Wydaje się, że dzięki zniesieniu wiz w USA również Meksyk stał się bardziej dostępny dla turystów z Polski.

Meksyk- obowiązki wizowe

W Meksyku nie są wymagane wizy dla obywateli RP przy pobycie turystycznym do 180 dni.

Meksyk – Szczepienia i kwestie zdrowotne

Według zaleceń Wojskowego Instytutu Medycznego, na terenie Meksyku w niektórych rejonach (w tym Quintana Roo na Jukatanie) występuje malaria, jednak nie zaleca się stosowania chemioprofilaktyki osobom przebywającym w kurortach. Wobec tego przed wyjazdem warto skonsultować się z lekarzem medycyny podróży celem określenia adekwatnych do zagrożenia środków zapobiegawczych. Zalecane są szczepienia: krztusiec, tężec/błonica, WZW A, WZW B, dur brzuszny, wścieklizna.

Opieka medyczna w rejonach turystycznych Meksyku jest dobrze rozwinięta i ze znalezieniem pomocy nie powinno być problemu.

Meksyk- Jukatan główne koszty wyjazdu

Kraj ten jest cenowo porównywalny do Gwatemali, a tańszy niż Kostaryka. Ceny są względnie niskie, zarówno wstępy, jedzenie jak i noclegi nie drenują portfela.

  • Lot: od 1,8 tys. zł za osobę z  Berlina do Cancun – w przypadku promocji. Poza promocją 2,5-3 tys. zł
  • Noclegi: ok 40-80 USD za noc za pokój 4 – osobowy o średnim standardzie, przeważnie w cenie wliczone jest już śniadanie.
  • Jedzenie: należy liczyć ok 2-5 USD/os. za śniadanie, 8- 10 USD za obiad.

Jukatan – Wybrane wycieczki fakultatywne:

  • Chichen itza – bilet wejściowy w cenie 25 USD/osobę. Uwaga: ceny atrakcji turystycznych często składają się z 2 składników: ceny za wstęp dla rządu lokalnego i ceny za wstęp dla rządu centralnego. Chichen Itza to najdroższa z atrakcji odwiedzonych przez nas w Meksyku. Pozostałe są tańsze.
  • Tulum – 4 USD za osobę dorosłą.
  • Uxmal – 22 USD na osobę
  • rejs po Rio Lagartos – tutaj można się targować, myśmy za łódź (płynęło 6 osób) zapłacili ok. 50 USD. Rejs trwa ok. 4h i jest niezapomniany!

Uwaga: Meksyk jest przyjazny dzieciom – w strefach archeologicznych (a więc Chichen itza, Uxmal, Tulum i wiele innych) dzieci do lat 13 nie płacą za wstęp.

Meksyk- inne ważne informacje

  • Pomimo obaw przed przyjazdem, W Meksyku (na Jukatanie) czuliśmy się bardzo bezpiecznie. Nie mieliśmy sytuacji związanej z zagrożeniem bezpieczeństwa. Meksykanie byli bardzo przyjaźni i pomocni, bardzo dobrze odnosili się do nas i do dzieci.
  • Podróżując po Ameryce Środkowej zwróćcie uwagę na strefę czasową, Na Zachodnim Jukatanie jest to GMT-5 podczas gdy na zachodnim Jukatanie jest to GMT-6. W Meksyku jest w sumie 5 stref czasowych.
  • Standardem są wtyczki takie jak w USA, tj. z dwoma cienkimi bolcami.
  • Hiszpański to podstawa porozumiewania się w Meksyku. Poza nielicznymi miejscami (główne atrakcje turystyczne) angielski nie jest zrozumiały – dotyczy to zarówno hoteli jak i taksówek.
  • Będąc w Meksyku warto kupić kartę SIM, choćby po to, aby zamówić Ubera. Proponujemy telefonię Movistar, która oferuje bezpłatny roaming w krajach Ameryki Środkowej. Wystarczy jedna karta na całą podróż. Cena za internet w ramach karty prepaid – ok 10 USD/1,5 GB.
  • Walutą Meksyku jest Peso Meksykańskie (MXN), 1 MXN= ok 0,2 PLN.

Uwaga: inaczej niż w Europie, kraje Ameryki Środkowej nie handlują walutami sąsiadów. Pamiętajcie o tym przy wyjeździe i zawsze sprzedajcie to, co wam zostało w portfelu. Potem pieniądze nabierają wartości sentymentalno – pamiątkowej, tracą wartość nominalną 🙂

Meksyk – dłuuuga podróż z Gwatemali przez Belize

Po odwiedzeniu Panamy, Kostaryki i Gwatemali przyszedł czas na Meksyk. Gwatemalę (Flores) z Meksykiem (Chetumal) dzieli lądem zaledwie ok. 350 km. Wydaje się więc to odległość całkiem znośna i akceptowalna. Między tymi dwoma krajami znajduje się jeszcze jeden kraj – Belize, dawna kolonia brytyjska, stąd językiem urzędowy do dziś pozostaje angielski.

W podróż wyruszyliśmy autobusem już ok. godziny 7.30 rano, korzystając z firmy http://marlinespadas.com/ Koszt biletu to ok. 35 USD, warunki przejazdu akceptowalne :). Sama podróż trwała 12h z około 1,5h przerwy w Belize – był czas na to, aby coś zjeść. Można zadać pytanie, dlaczego zaledwie 350km jedzie się tak długo – wszystko kwestia czasu spędzonego na dwóch granicach (Gwatemala/Belize i Belize/Meksyk). Przekroczenie granicy z Meksykiem trwało szczególnie długo, pomimo, że praktycznie nie było ludzi. Każdy pasażer był szczegółowo sprawdzany, podlegaliśmy kontroli analogicznej do tej na lotnisku, włącznie ze skanowaniem bagaży.

Podróż była bardzo męcząca, w Chetumal byliśmy ok. 19.30. Na szczęście czekało tam na nas zimne piwo Corona, które po tak trudnym dniu było niczym wyśnione :). Po ok. 40 min dojechaliśmy do miejsca docelowego – do Bacalar, choć powinniśmy napisać – do raju!

Bacalar – raj na Ziemi!

Do miejsca naszego noclegu Ecocamping Yaxche dojechaliśmy wykończeni, na ośrodku było już ciemno więc nie widzieliśmy tego, co na nas czeka. Rano obudziliśmy się w cudownym miejscu, nad lazurową wodą, z huśtawką w wodzie, hamakami na brzegu, wokół nas natura i cisza. Po prostu przepięknie! Zakochaliśmy się w tym miejscu i 3 dni, które tu spędziliśmy pozwoliły nam w pełni się zrelaksować.

Okolica zachęca do eksploracji, można popływać w wodzie kajakiem czy wybrać się na dłuższą wycieczkę statkiem. Wycieczka taka trwa ok 2-3h, podczas której odwiedzamy cenoty (można snoorklować), zatokę piratów i możemy upewnić się, że nazwa „Zatoka 7 kolorów” jest w pełni uzasadniona.

Marquesitas – lokalny przysmak, który smakuje każdemu!

Po południu warto wybrać się do miasteczka, które – pomimo, że małe – jest bardzo ciekawe – ma bardzo przyjemny ryneczek na którym sprzedają pyszne jedzenie (Koniecznie spróbujcie Marquesitas – zwijanych wielkich naleśników podawanych z różnymi dodatkami), a dla chętnych do zwiedzenia pozostaje fort San Filipe. Do miasteczka z campingu wozi 2x dziennie samochód właściciela. Sam właściciel tuż przed wyjazdem chodzi po ośrodku krzycząc Bacalar Bacalar!! w tak charakterystyczny sposób, że okrzyk ten wchodzi w głowę niczym popularna piosenka.

Okolica nie jest kurortem – jest tu spokojnie, cicho i bardzo przyjemnie. Zdecydowanie inaczej niż w Cancun, do którego zawitamy kilka dni później.

Miejsce polecamy z całego serca, jeśli ktoś szuka pięknej oazy spokoju, miejsce idealne na wypoczynek.

Po kilku dniach odpoczynku wsiedliśmy do autobusu ADO (więcej tutaj) i pojechaliśmy do Tulum.

Ruiny w Tulum – dom dla legwanów

Do Tulum dotarliśmy w nieco ponad 2h, zatrzymaliśmy się w hotelu (a w zasadzie w chatkach) Zazil Kin. Fajna miejscówka przy samej plaży, mnóstwo zieleni, klimatem przypominała trochę wyspę Negros na Filipinach. Samo miasto bez szału, dość turystyczne, ale z dużą ilością sklepów z pamiątkami i dobrych knajpek. Trafiliśmy do jednej z nich, gdzie akurat grali Mariachi.

W Tulum kupiliśmy na pamiątkę Sombrerra, (jedno bardzo duże, drugie mniejsze), których przywiezienie do Polski w całości graniczyło z cudem, ale udało się 🙂

Plaża w Tulum jest piękna, jednak miasto to wybiera się na swój cel z jeszcze jednego powodu: Ruiny portu Majów. Jest to średniowieczny port stanowiący ważny ośrodek kulturalny i handlowy ery prekolumbijskiej. Teren do zwiedzania jest obszerny, zabytki są dość dobrze zachowane. Najładniejsza część to fragmenty budowli położone na klifie opadającym pionowo do morza. Naszym dzieciom najbardziej podobały się legwany wygrzewające się na słońcu – były ich dziesiątki, a niektóre były naprawdę duże.

Wejście do Tulum jest dość tanie – ok 4 USD i dość zatłoczone. Byliśmy tu wcześnie rano – ok 9.00 i już było sporo ludzi, a wracając mijaliśmy dosłownie tłumy wycieczek zmierzających do kas.

Po dobrym obiedzie wynajęliśmy samochód, którym jeździliśmy już do samego końca. Auto wypożyczyliśmy w Avis Tulum, zwróciliśmy w Avis Cancun Airport – operacja bezproblemowa, jednak przygotujcie się na wolne tempo przy wynajmie i zwrocie – zajmuje to za każdym razem niemal godzinę.

Kolejny nasz cel: Uxmal i Chichen Itza

Majowie – Uxmal i Chichen Itza

Z Tulum do Uxmal (zachodni Jukatan) jest niemal 350 km. Dopiero podróżując po Meksyku zdajemy sobie sprawę, jak jest on wielki. Droga mija bardzo przyjemnie, wybieramy płatną autostradę, która wprawdzie nie jest standardu europejskiego, ale jest szeroka i zupełnie pusta. Do naszego hotelu Uxmal Resort Maya dojeżdżamy szybko, w czym pomaga nam zmiana strefy czasowej gdzieś w połowie drogi. Hotel zaskakuje nas miło, ma ładny basen, dobre jedzenie i wygodne pokoje.

Uxmal – eliptyczna świątynia wróżbity

Dzień rozpoczęliśmy wcześnie, bo plan mieliśmy ambitny. W ciągu jednego dnia chcieliśmy zwiedzić Uxmal, Chichen Itza, wykąpać się w Cenocie i dojechać na samą północ Jukatanu. W sumie do pokonania było 350 km, tym razem tylko częściowo po autostradzie.

Ale po kolei. Uxmal jest świetny, szczególnie wcześnie rano, gdy nie ma żadnych turystów. Miasto to leży na dużym, płaskim terenie, budowle zachowały się w bardzo dobrym stanie, pomimo, że mają już przeszło 1000 lat. Najbardziej charakterystyczną jest eliptyczna, wysoka Świątynia Wróżbity, ale inne budowle także robią wrażenie. Szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że Majowie nie znali koła!! (W zasadzie to koło znali, przecież ich kalendarze są okrągłe, ale nie wykorzystywali koła jako elementu mechaniki ruchu. Ciekawe, jakby wyglądały ich miasta, gdyby wiedzieli, jak korzystać z tego wynalazku).

W Uxmal znajduje się dobrze zachowane boisko do Peloty, Majańskiej gry w piłkę, w której przegrani nie schodzili do szatni ze spuszczonymi głowami, gdyż zostali zabijani przez wygranych…więcej o tradycji gry w Pelotę przeczytacie tutaj: http://niezwykleopowiescisportowe.pl/ulama-cuju-juego-de-pelota-football-calcio-spor-o-pilke-kopana/

Chichen Itza – must see Jukatanu

Po miło spędzonej godzinie w Uxmal pojechaliśmy w kierunku Chichen Itza. Odwiedzając to miejsce musicie mieć na względzie, że jest to najsłynniejsze majańskie miasto z najsłynniejszą majańską piramidą, co sprawia, że turystów jest dużo. Zupełnie inaczej niż w Gwatemali czy w Uxmal. Kolejki do kasy są bardzo długie, ale szybko się przesuwają. Upewnijcie się, że stoicie w dobrej kolejce (niektóre okienka nie obsługują kart płatniczych, inne zaś gotówki, tak dla zabawy 🙂 ).

Piramida Chichen Itza pozwala zrozumieć wielkość potęgi Majów. Ogrom budowli, rozległość miasta, przemyślane systemy komunikacyjne budowane w czasach, gdy na terenach Polski dopiero co zawiązywała się państwowość, robią wrażenie. Pomimo sporej ilości osób, duży teren pozwala na rozproszenie się i nie ma się uczucia tłoku. Wokół piramidy i innych budowli są nieskończone ilości kramów z pamiątkami, których ceny są na prawdę niskie (po chwili targów), co przy tak dużym wyborze pozwala wyjść nie tylko ze wspomnieniami i zdjęciami, ale także z bagażem pamiątek.

Chichen Itza to „Must see” tego regionu. Tu trzeba być, ale osobiście uważamy, że ciekawszym miejscem jest Tikal w Gwatemali – przez swoją tajemniczość, niedostępność i wciąż niską popularność wywarło na nas dużo większe wrażenie niż Chichen Itza.

Cenota Ik Kil

Zwiedzanie skończyliśmy ok 14.00, byliśmy już mocno zmęczeni. Podjechaliśmy więc do cenoty IK KIL, znajdującej się zaledwie 3 km od piramidy. Można tam podziwiając piękno przyrody pokąpać się w orzeźwiającej słodkiej wodzie. Cena wstępu do cenoty to 14 zł, w środku są przebieralnie, toalety, ręczniki, kamizelki ratunkowe – full service. Widok niesamowity, poziom wody znajduje się 26m poniżej poziomu gruntu a sama cenota ma głębokość 40m. Na jukatanie tego typu naturalnych studni jest bardzo dużo, warto odwiedzić którąś z nich.

Rio Lagartos – oaza życia

Około godziny 16 ruszyliśmy w kierunku Rio Lagartos z przerwą na obiad w Valladoid. Zmiana czasu (tym razem w przód) sprawiła, że straciliśmy jedną godzinę i na miejsce dojechaliśmy długo po zmroku. Droga nie przypominała już tej z dnia wczorajszego, była wąska, nieoświetlona i znów całkiem pusta. Szczęśliwie i bez problemów dotarliśmy do magicznego miejsca oddalonego od ośrodków turystycznych – dotarliśmy do rezerwatu Rio Lagartos.

Rezerwat Rio Lagartos wpisany jest na listę Unesco, znajdują się tutaj duże siedliska bardzo wielu zwierząt, w tym pelikanów i flamingów różowych. Można też spotkać krokodyle, orły, czaple i wiele innych pięknych stworzeń, które w Polsce znamy jedynie z zoo. Po rezerwacie pływa się łodzią, którą możecie wynająć albo bezpośrednio na przystani albo poprzez hotel. Podróż taka trwa ok 4 godzin, „kapitan”, który jest też przewodnikiem pokaże wam wiele zwierząt, których niewprawne oko nie jest w stanie wypatrzeć.

Las Coloradas, czyli niemożliwie różowa woda

W połowie wycieczki dopływamy do Las Coloradas – zbiorników słonej wody, które mają jedyny w swoim rodzaju różowy kolor. Gdy po raz pierwszy widzieliśmy zdjęcia z tego miejsca, zakładaliśmy, że jest to bardziej zasługa Photoshopa a nie natury, tymczasem różowa woda istnieje naprawdę!

Dzieje się tak dzięki żyjącym w wodzie malutkim skorupiakom, których organizmy wytwarzają właśnie taki kolor. Las Coloradas to zbiorniki służące do odparowywania wody celem produkcji soli – niedaleko stoi fabryka. Co ciekawe, produkcją soli w tym miejscu zajmowali się już Majowie tysiąc lat temu!

Czy warto jechać na Rio Lagartos? O ile samo Las Coloradas jest ok, to rezerwat Rio Lagartos jest cudowny. Bardzo relaksująca podróż łodzią wśród zwierząt pozwala na podziwianie ich w spokoju i bezpośredniej bliskości. Polecamy odwiedzić te małe miasteczko zanim zaleją je autobusy turystów a sam szlak wodny będzie zatłoczony.

Cancun – dla tych, co lubią kurorty

Jako, że wylot do Polski był z Cancun, to zawitaliśmy i do tego miasta. Cancun będzie się podobał osobom, które lubią duże i wygodne hotele, piękne plaże i dobre restauracje. Jednym słowem Cancun to kurort. Jest ładnie, czysto, bogato. Cancun to nie nasz klimat, nie tego szukamy podróżując po świecie, ale na pewno jest to dobra alternatywa dla śródziemnomorskich miejscówek tak popularnych w Polsce. Jeśli szukacie wygodnej bazy noclegowej z piaszczystą plażą, to Cancun będzie dobrym miejscem, żeby z tego miejsca zwiedzać Jukatan. Wszędzie dojedziecie (i wrócicie) w ciągu jednego dnia.

Meksyk – Jukatan- podsumowanie

Z premedytacją wszędzie piszemy „Meksyk- Jukatan”, bo zwiedzenie Jukatanu to tylko kropla w morzu tego, co oferuje Meksyk. Kraj ten jest 6 krotnie większy od Polski, podczas gdy półwysep Jukatan to ok 60% powierzchni naszego kraju. Stąd też możemy się odnieść do tego, co widzieliśmy i doznaliśmy na Jukatanie, bo Meksyk dalej jest dla nas nieodkryty, dalej nas woła a my obiecujemy, że jeszcze tu wrócimy!

Na pewno Meksyku się baliśmy (Narcos, El Chapo itp.) i na pewno możemy powiedzieć, że niepotrzebnie. Meksyk jest uśmiechnięty, otwarty, przyjazny. Jukatan ma do zaoferowania wszystko, czego przeciętny turysta poszukuje: szerokie piaszczyste plaże, niesamowite zabytki, pyszne jedzenie, piękną pogodę i zaskakujące cenoty. Zorganizowanie wyjazdu tylko na Jukatan jest proste, poruszanie się na miejscu (samochodem lub autobusem) nie sprawia problemu. Polecamy więc ten kierunek jako miejsce od którego można zacząć zwiedzanie świata (o ile oczywiście znacie hiszpański 🙂 ).

Na tym zakończyliśmy naszą podróż po Ameryce Środkowej. Zaczęliśmy od Panamy, potem przyszedł czas na Kostarykę, po której odwiedziliśmy Gwatemalę aby na końcu znaleźć się tutaj, w Meksyku. Wyprawa wymagająca, ale pozostanie w pamięci na długo!

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi wpisami i relacjami z podróży? Nic prostszego, polub nas na https://www.facebook.com/byledowakacjiblog/ i na https://www.instagram.com/byle_do_wakacji/, Zapraszamy!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

You may use these HTML tags and attributes:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.