Malezję kontynentalną odwiedziliśmy w lipcu 2017 w ramach większej wyprawy przez Malezję, Kambodżę do Bali. O Kambodży i Bali przeczytać można w innych postach. Malezja to kraj, który warto odwiedzić!
Malezja to kraj przyjazny ludziom i otwarty na różnorodność, co przypadło nam do gustu.
Trasa po Malezji kontynentalnej opisana poniżej wymaga sprawnego przemieszczania się między punktami, ale wszystko jest do ogarnięcia. W naszej subiektywnej skali trudności dajemy jej 3/5. Jeśli ktoś rozważa wyjazd także na Borneo to należy liczyć się z istotnym podniesieniem skali trudności wyjazdu.
Malezja – kiedy jechać?
O czym przeczytasz we wpisie:
Malezja leży w klimacie równikowym, pogoda zależna jest od monsunów, ale zawsze jest ciepło i dość wilgotno. Generalną zasadą Azji południowo – wschodniej jest to, że wybrzeże wschodnie zwiedza się naszym latem (kwiecień – październik), a zachodnie – naszą zimą (grudzień – marzec). Tak jest i w Malezji. Najlepsza pora odwiedzin kraju zależy więc od obszaru, który chce się zwiedzić. My odwiedziliśmy Malezję w lipcu i pogoda była bardzo dobra.
Malezja – bilety lotnicze
Do Kuala Lumpur z Warszawy można dolecieć za ok. 2,1 tys. zł/os. Lot wykonuje m. in Lot (do Singapuru) wraz z Jet Star (Singapur – Kuala Lumpur), Qatar czy Emirates. W okresie letnim można znaleźć także ofertę np. Condor we współpracy z Lotem (przesiadka we Frankfurcie), gdzie ceny zaczynają się od ok. 1,7 tys. zł/os. Nieco droższe są loty z Krakowa realizowane np. przez KLM. Dużo taniej można polecieć z Berlina. Tutaj ofertę ma Scoot (przesiadka w Singapurze), Qatar czy KLM. Loty występują często w dobrych (ok 1,5 tys. zł/os) cenach.
Warto rozważyć też inną opcję – wybrać najtańszy lot do dowolnego kraju regionu (np. Tajlandia), a stamtąd liniami Air Asia (lub innymi lokalnymi) do Kuala Lumpur.
Malezja – obowiązek wizowy
Jadąc w celach turystycznych do Malezji nie ma obowiązku posiadania wizy.
Malezja – szczepienia i kwestie medyczne
Zgodnie z informacjami Wojskowego Instytutu Medycznego malaria nie występuje w miastach i w rejonach nadmorskich. Malaria występuje za to w rejonach wiejskich w szczególności na Borneo. Poza tym zalecany jest typowy zestaw szczepień: WZW A, WZW B, DT, MMR, dur brzuszny, wścieklizna, cholera. W przypadku jazdy na Borneo zalecanym szczepieniem jest także szczepienie przeciw japońskiemu zapaleniu mózgu.
Malezja – główne koszty wyjazdu
Koszty to kwestia bardzo indywidualna, zależna od wielu czynników. Do głównych kosztów wchodzą: Lot: ok 2 100 zł/os.
- Noclegi: ok. 170 zł za pokój rodzinny w standardzie /*
- Transport lokalny: ok. 70 zł/os. bus z Kuala Lumpur do Cameron Highlands, ok. 70 zł/os. bus z Cameron do Penang, ok. 50-100 zł/os. za samolot (Air Asia) z Cameron do Kuala Lumpur.
- Koszty przykładowych atrakcji: ok. 80 zł/os. całodzienna wycieczka po Cameron Highlands, ok. 120 zł/os. wejście na Petronas Towers.
- Jedzenie: ok. 50 zł/os./dn.
Dzień 1 Kuala Lumpur
Lądujemy z samego rana – ok. godziny 8.00, przylatujemy z Kambodży pierwszym lotem Air Asia. Lotnisko w KL jest duże, naprawdę duże. Na osoby, które w Azji nie mają większego doświadczenia czeka na lotnisku przykra niespodzianka – bardzo drogie taksówki do centrum. Lotnisko w KL zorganizowało system pre-paidowych taksówek. Turysta wie, ile zapłaci do centrum. Niestety na początku oferowane są tylko taksówki premium, których ceny są wyższe o ok. 50% -100% od taksówek standardowych. O taksówkę budżetową należy wyraźnie poprosić, wtedy otrzyma się bilecik uprawniający do jazdy za rozsądne pieniądze. Taksówka do centrum (jest to naprawdę daleko) kosztuje ok. 80 zł, taksówka premium 120-200 zł. W Kuala Lumpur dostępny jest też UBER.
Zwiedzamy Kuala Lumpur
Tego dnia mieliśmy w planie sporą liczbę punktów do odwiedzenia – m. in. Muzeum Narodowe, Meczet Narodowy, park ptaków, park jeleni. No i oczywiście Petronas Towers. Życie jednak zdecydowało, że pozwoli nam zwiedzić mniej, bo upał sięgał 35 stopni Celsjusza, a dzieciaki (7 i 4 lata) nie okazywały entuzjazmu na myśl o jeżdżeniu po zaplanowanej trasie. Wdrożyliśmy plan B. Przed Petronas Towers znajduje się płytki, ale bardzo fajny basen miejski (ogólnodostępny przeznaczony dla dzieci, basen niejako położony w parku) w którym dzieciaki szalały z 3 godziny. My mieliśmy świetny widok na Petronas Towers, brodziliśmy w chłodnej wodzie, stwierdziliśmy więc, że koncepcja zwiedzania wybrana przez dzieci nie jest aż tak zła 😊
Po południu wjechaliśmy na Petronas.
Bilet obejmuje dwa poziomy – pierwszy to „most” między wieżami, drugi to sam szczyt wieży. Widok na miasto niesamowity, uczucie gdy wieża się kołysze – niezapomniane 😊
Nocowaliśmy w Chińskiej dzielnicy, w hotelu Bintang Warisan, który jak się okazało był kilka minut spaceru od wieczornego targu na ulicy Jalan Alor. Tuż po zachodzie słońca dość szeroki deptak zastawiany jest stolikami restauracji i kramami z jedzeniem. Można tu spróbować wszystkiego – od ręcznie wyrabianych lodów, przez duriany po malajskie szaszłyki. Targ to idealne miejsce na poznanie lokalnych przysmaków i przyjemne spędzenie wieczoru po gorącym dniu.
Tego dnia po Kuala Lumpur poruszaliśmy się taksówką. Taksówki są dość tanie – kilka złotych za kurs. Taksówkarze próbują naciągać na dłuższą drogę, ale wszystko w granicach rozsądku.
Dzień 2. Batu Caves
Drugiego dnia postanowiliśmy odwiedzić groty Batu (Batu Caves) kilkanaście km od miasta. Jest to kompleks jaskiń stanowiących najważniejszą hinduistyczną świątynię poza terytorium Indii. Do grot idzie się po wysokich schodach, w jaskini jest kilka „kapliczek” w których odprawiane są modły, jest także dużo małp – makaków próbujących „pożyczyć” od turystów przeróżne rzeczy. Cała świątynia znajduje się w bardzo dużej jaskini.
Wstęp do świątyni jest bezpłatny.
Sama świątynia wydała nam się dość kiczowata, pełna jaskrawych kolorów, jedynie posąg przed świątynią i sama jasknia zrobiły na nas wrażenie.
Do świątyni dojechać można miejskim pociągiem z Kuala Lumpur, bilet za ok 4 zł/os, pociąg staje kilka minut drogi spacerem od grot Batu.
W drodze powrotnej mieliśmy w planie częściowo nadrobić to, czego nie udało nam się zobaczyć dzień wcześniej. Po dotarciu do dworca centralnego jest już blisko do meczetu, jednak zaczął padać tak ulewny deszcz, że drogi zamieniły się w rzeki. Odpuściliśmy.
Wieczorem po zachodzie słońca podjechaliśmy jeszcze raz pod wieże, aby zobaczyć pokaz fontann, tzw. Esplanade Fountains. Warto je zobaczyć, są naprawdę ładne, na dużym obszarze (10 tys. m2), do tego da się odczuć wieczorny spadek temperatury. Fontanny „skaczą” w rytm muzyki, co w zamiarze autorów miało przypominać wodną symfonię, i chyba im się to udało 😊
Jeśli widzieliście pokaz fontann w Singapurze (piękny!!) przy Marina Bay Sands, to….tutaj też przyjdźcie, bo jest to zupełnie innego rodzaju show, podczas którego można zrobić super zdjęcia zarówno fontann jak i samych oświetlonych już Petronas Towers (pamiętajcie o statywie).
Dzień 3 Droga do Cameron Highlands
Kolejnego dnia z samego rana pojechaliśmy taxi na dworzec autobusowy (TBS) i dalej autobusem do Cameron Highlands (dokładnie do Tanah Rata). Pomysł był taki, aby jeszcze tego samego dnia odwiedzić pola herbaciane i na następny dzień z samego rana jechać w kierunku Penangu. Teoretycznie spinało się wszystko. Bus po ok 5h jazdy przyjechał na miejsce do Tanah Rata ok 11. Powinno więc starczyć jeszcze czasu na 4-5h wycieczkę. Teoria teorią, ale nam się tego zrobić nie udało z dwóch powodów:
- Pogody – po przyjeździe okazało się, że jest mglisto i deszczowo, co pozbawiało sensu zwiedzanie pól herbacianych, gdzie istotną częścią jest panorama gór.
- Wszystkie wycieczki wyjeżdżają rano, więc pomimo pogody trudno byłoby dostać się do celu.
Zdecydowaliśmy się więc przesunąć wycieczkę na kolejny dzień.
Dzień 4 – Cameron Highlands i wieczorny spacer po George Town
Po nocy w hoteliku Snooze too hotel wybraliśmy się na wycieczkę na pola herbaciane.
Wycieczka jest super, godna polecenia. Jeździ się w górzystym terenie samochodem terenowym, zatrzymuje się na punktach widokowych, można pochodzić po plantacjach herbaty. Kolejnym punktem wycieczki był tzw. Mossy Forrest, jak powiedział przewodnik jest to jeden z najstarszych lasów na Ziemi, sięga 3,5 mln lat. Przewodnik zrobił nam wstęp o roślinach znajdujących się w lesie, o ziołach i naturalnych lekach wytwarzanych przez miejscową ludność, następnie jest czas na ok 30 minutowy, bardzo prosty (po kładce) spacer po lesie. Las jest położony w wysokich górach (ponad 2 000 m) więc jest dużo chłodniej niż w Tanah Rata.
Następnie odwiedza się fabrykę herbaty, gdzie uzyskuje się informację o procesie zrywania, suszenia i paczkowania herbaty. Oczywiście nie ominie was tzw. gift shop, gdzie można napić się herbaty i kupić jej zapasy do domu.
Jest naprawdę dużo czasu na spacer, napawanie się widokiem (a jest czym) i kontemplację miejsca. W drodze powrotnej wjechaliśmy do farmy motyli, dzieciom bardzo się tam podobało.
Wybierając się na wycieczkę zawczasu spakowaliśmy się i walizki znieśliśmy do recepcji. Poprosiliśmy też kierowcę- przewodnika o to, by podwiózł nas na dworzec autobusowy. Ok 16 autobusem wyjechaliśmy do Penang, dotarliśmy tam wieczorem, ok. 21.00
Z perspektywy czasu warto było odpuścić sobie zwiedzanie plantacji przy złej pogodzie i przesunięcie wycieczki na kolejny dzień, nawet kosztem Penang. Pola herbaciane są warte zobaczenia.
Nie rozważaliśmy wynajęcia samochodu zamiast wzięcia zorganizowanej wycieczki (kosztowała ok. 20 USD/osobę dorosłą), natomiast jeśli jechalibyście własnym samochodem, upewnijcie się, że da radę wjechać na strome zbocza gór, najlepiej, gdyby był to mocny samochód terenowy. Podjazdy są naprawdę ostre, szczególnie do Mossy Forest.
Penang
Wieczorem dojechaliśmy na wyspę Penang, zatrzymaliśmy się w Hotelu Malaysia w stolicy wyspy – George Town. Zaraz po odłożeniu bagaży, wyruszyliśmy na miasto. Wprawdzie było już późno, ale pospaliśmy trochę w busie, więc były siły na eksplorację.
Penang słynie z jedzenia – w 2014 r. został zaliczony (na pierwszym miejscu) do jednego z 8 najmodniejszych miejsc kulinarnych świata przez Lonely Planet. Wcześniej Penang został doceniony m.in. przez CNN (jedno z 10 miast Azji z najlepszym StreetFoodem i 7 miejsce w rankingu 50 miejsc z najlepszym jedzeniem) i przez magazyn Time (2004 – najlepszy StreetFood w Azji). Postanowiliśmy przekonać się na własnej skórze (a właściwie podniebieniach 😊) jak to jest z tym street foodem. I jest naprawdę dobrze!
Wieczorem wzdłuż wielu ulic otwierają się stragany z przeróżnym jedzeniem, próbowaliśmy indyjskiej potrawki zawiniętej w liść bananowca, chińskie sajgonki smażone w głębokim oleju, różnej maści „szaszłyki” zwane lok-lok. To wszystko zapić można świeżo wyciskanym sokiem z woreczka albo indyskim Lhassi. Ceny jedzenia są bardzo niskie, a klimat miejsca świetny!
Dzień 5 George Town
Ostatniego dnia w Malezji wzięliśmy Uber i pojechaliśmy do świątyni Kek Lok Si. Jest to największa buddyjska świątynia w Malezji i miejsce pielgrzymowania wiernych z tej części Azji. Świątynia zbudowana jest na wzgórzu, jest tu niewielu turystów i bardzo dobrze się ją zwiedza, jest to też idealny przykład symbiozy narodów i religii w Malezji– główna pagoda świątyni ma wyodrębnione części – chińską, tajską i birmańską. Ze świątyni rozpościera się bardzo ładny widok na Old Town, po którym pochodziliśmy trochę przed wylotem na Bali.
Malezja przypadła nam do gustu. Kraj bardzo przyjazny ludziom, otwarty na innych i nowoczesny. Pokazuje bardzo optymistyczne i uśmiechnięte oblicze regionu. Zobaczyliśmy nowoczesną stolicę, różnorodność kulturowo – religijną, dotknęliśmy natury na wzgórzach Cameron. Na koniec zajadaliśmy się lokalnymi specjałami w George Town. Polecamy!
Chcesz być na bieżąco z najnowszymi wpisami i relacjami z podróży? Nic prostszego, polub nas na https://www.facebook.com/byledowakacjiblog/ i na https://www.instagram.com/byle_do_wakacji/, Zapraszamy!