fbpx

Filipiny – trasa wyjazdu, koszty i porady praktyczne

Filipiny – kraj rajskich plaż, turkusowej wody i pastelowych kolorów. Siedem tysięcy wysp na Oceanie Spokojnym daje możliwość spędzenia wolnego czasu w niesamowicie pięknych okolicznościach przyrody. Tak naprawdę, to o Filipinach nigdy nie myśleliśmy w kontekście kolejnej destynacji. Niewiele o nich wiedzieliśmy, do tego zniechęcała nas perspektywa ponad 20h podróży w jedną stronę. Docierały do nas także słuchy o kontrowersyjnym prezydencie Duterte, cyklonach, trzęsieniach ziemi i o wyspie opanowanej przez terrorystów. Nie poddając się łatwo, po głębszej analizie tematu stwierdziliśmy, że Filipiny są wśród innych nacji dosyć popularną destynacją turystyczną. Choć niewiele było informacji o kraju jako kierunku do podróży z dziećmi, postanowiliśmy, że sami sprawdzimy jak to tak naprawdę jest z tym kierunkiem. Kilka informacji praktycznych i trasę wyjazdu zamieszczamy poniżej. Naszą podróż odbyliśmy w styczniu/lutym 2018 r.

Trasa, którą zrobiliśmy oceniamy jako trasę o średnim poziomie trudności. Wymaga przemieszczania się między wyspami oraz korzystania z wielu różnych środków transportu. Jednocześnie jest dość spokojna i niewymagająca kondycyjnie. Przy sprzyjającej naturze dajemy jej 3 na 5 punktów w naszej subiektywnej skali trudności.

Filipiny – Kiedy lecieć?

Sezon trwa od listopada do końca maja, przy czym najlepsza pogoda jest w zakresie grudzień – luty. Od marca do maja jest nadal ok, ale bardzo ciepło. Od czerwca do października na Filipinach jest sezon deszczowy, do tego cyklony są zjawiskiem powszechnym (ok 30 cyklonów rocznie). Będąc na przełomie stycznia i lutego mieliśmy wspaniałą pogodę z temperaturą ok 27-30 st C – piękne polskie lato.

Filipiny – bilety lotnicze

My skusiliśmy się na ofertę KLM, który proponował loty z Krakowa przez Amsterdam do Manili za ok. 1.950 zł w obie strony. Do  Manili dolecicie praktycznie w każdej kombinacji przez Chiny, Tajlandię czy Indonezję. Poza KLM można znaleźć propozycje Finnair, Qatar, Turkish Airlines czy Lufthansy, przy czym zakres cenowy jest bardzo duży, bilety można znaleźć w cenie 2 000 – 3 000 zł/os.
Lokalne loty – uwaga na częste opóźnienia lub odwołania lotów.

Filipiny – obowiązek wizowy

Na Filipiny nie potrzebne są wizy (przy pobycie turystycznym do 30 dni).

Filipiny – szczepienia i kwestie zdrowotne

Według zaleceń Wojskowego Instytutu Medycznego przed wyjazdem na Filipiny są zalecane szczepienia na WZW A, WZW B, błonnicę, tężec, odre, różyczkę – podstawowy pakiet szczepień oraz świnkę, dur brzuszny, wściekliznę, japońskie zapalenie mózgucholerę. Nie ma szczepień obowiązkowych. My pojechaliśmy z podstawowym zakresem szczepień i dodatkowo wykonywaliśmy szczepienie przeciw durowi brzusznemu.

Malaria – na  Filipinach występuje malaria na terenach wiejskich (niezurbanizowanych) na wyspach Palawan, Mindoro, Mindanao, Luzon, Tawi-Tawi, Sulu i Basilu. Zalecana jest profilaktyka antymalaryczna (tabletki antymalaryczne, repelenty, stosowanie siatek), szczególnie w obszarze wymienionych wysp (źródło: www.medycynatropikalna.pl). Z uwagi na to, że z wymienionych wysp w trakcie naszej podróży przebywaliśmy krótko w Manilii (brak ryzyka), nie stosowaliśmy tabletek antymalarycznych.

Filipiny – główne koszty wyjazdu

Koszty to kwestia bardzo indywidualna, zależna od wielu czynników. Do głównych kosztów wchodzą:

  • Lot: 2.000 zł/os
  • Noclegi – średnio 170 zł/noc/pokój rodzinny, co daje ok. 45 zł za os./noc
  • Lot Manila-Cebu ok 100 zł/os.
  • Lot Bacalod– Manila ok. 200 zł/ os.
  • Promy – łącznie ok.100 zł.
  • Jedzenie – tanio, na całą rodzinę ok. 50 USD/dzień, czyli ok. 50 zł dziennie /os.
  • Wycieczki zorganizowane – zależy od upodobań, najdroższa była wycieczka do Oslob – ok 180 zł/os.
  • Transport lokalny – tani, kilka- kilkanaście zł/osobę za taxi, busa.


Podróż zorganizowaliśmy tak, aby skorzystać z tego, co Filipiny mają najlepsze – czyli słońca i plaż, ale także aby skorzystać z atrakcji wewnątrz wysp. Ze względu na wybuch wulkanu Mayon (uznawanego za najbardziej aktywny wulkan na Filipinach), przed samym wyjazdem byliśmy zmuszeni do zmiany trasy.

Dzień 1 – Lot to Manilii

Lecimy do Manili. Lot był komfortowy, realizowany na pokładzie KLM, z dostępem do pełnego spektrum rozrywki pokładowej. Przesiadki były w Amsterdamie i Taipei (z powrotem w Xiamen i Amsterdamie). KLM w nowszych samolotach ma bardzo wygodne i mocno rozkładane fotele (w klasie ekonomicznej), które pozwalają się przespać w wygodnych warunkach. Leci się zdecydowanie wygodniej niż np. w FlyDubai.
Lot przebiegł bez żadnych problemów. Jedyne co nas zaniepokoiło, to zdziwienie strażnika granicznego w Amsterdamie, który zdziwił się, że lecimy na Filipiny z dziećmi i życząc udanych wakacji prosił, abyśmy uważali na siebie.


Dzień 2 – Manila

Lot trwał łącznie ok 20-22h, ale z uwagi na zmianę stref czasowych, wylądowaliśmy wieczorem kolejnego dnia w Manili. Miasto powitało nas piękną pogodą i ciepłem, tak potrzebnym nam w środku polskiej zimy. Przejechaliśmy do hotelu i padliśmy ze zmęczenia. Spaliśmy w Nichols Airport Hotel, o którym więcej tutaj.

Dzień 3 – Manila i okolice

Manila

Zakładaliśmy, że ten dzień będzie potrzebny na ogarnięcie się po podróży, ale byliśmy w zaskakująco dobrej kondycji, więc ruszyliśmy w miasto.
Z atrakcji dziecięcych, tak na początek przygody można skorzystać z oferty Manila Ocean Park. Dzieciom się bardzo podobało, oglądały meduzy, manty, pokaz orłów, dla nas park był OK, ale bez szału.
W Manili warto pojechać do Parku Rizala , gdzie pod pomnikiem Rizala można być świadkiem zmiany warty. Niedaleko od Parku znajduje się obelisk tzw. „kilometer zero” – punkt, od którego liczy się odległość do Manili. Dodatkowo obok w okresie świątecznym można trafić na szopkę bożonarodzeniową z choinką świąteczną. Trochę dziwny widok na drugim końcu świata, gdzie temperatura oscylowała wokół 30 st. C.

Ritzal Park

parku Rizala znajduje się Relief Map of the Philippine Islands. – staw/basen ze wszystkimi (no, może prawie wszystkimi) wysepkam. Jest to Filipin, nad którym można przejść przez mostek. Tuż za stawem znajduje się park chiński, a po drugiej stronie wraz z małymi podróżnikami można skorzystać z dużego placu zabaw.


Po całodniowej wycieczce, dzień zakończyliśmy na dachu hotelu. Wtedy też dowiedzieliśmy, że wybuchł wulkan Mayon, więc decyzja o zmianie trasy była słuszna. Dla nas paradoksalnie była to dobra wiadomość, bo otrzymaliśmy zwrot za bilety lotnicze do i z Legazpi z uwagi na wstrzymanie całego ruchu lotniczego w okolicy wulkanu i odwołanie lotów.
Dzień był idealny na aklimatyzację. Spokojny spacer, wizyta w parku oceanicznym pozwoliły odetchnąć po podróży i w przyjazny dzieciom (i nam też) sposób poznać ciekawą część Manili.

Dzień 4. Transport z Manili przez Cebu na wyspę Bantayan

Tego dnia zamiast pierwotnego wylotu na wulkan Mayon, wdrożyliśmy „plan B” i polecieliśmy na wyspę Cebu, aby z niej przedostać się na wyspę Bantayan na samej północy. Plan był prosty – lecimy do Cebu, pakujemy się do busa w kierunku Portu Hagnaya skąd kilka razy dziennie między wschodem a zachodem słońca odpływał duży prom na Bantayan.
No cóż, wyszło prawie idealnie, to znaczy do celu dotarliśmy, ale z małymi komplikacjami :).


Ze względu na opóźnienie samolotu (co jest dosyć powszechne na Filipinach) trzeba było się zmierzyć z organizacją transportu as hoc. Ostatni prom na Bantayan odpływał o 17.30 (link do rozkładu promów) a my byliśmy 3h drogi od portu. Do tego nie było już autobusów, bo busy odjeżdżają z centrum Cebu do 12.00 w południe (link do rozkładu autobusów Cebu- Bantayan).

Podróż na Bantayan

Nie zostało nam więc nic innego jak wziąć taksówkę…na drogę o długości 110 km trwającą dla nas 3h a dla kierowcy – 6h. To niestety musi kosztować. Zapłaciliśmy za taki kurs 2.500 PHP, co daje jakieś 180 zł. W porównaniu do busa (220 Peso na osobę dorosłą, dzieci mogłyby jechać w zasadzie gratis) to duża przebitka, jednak na polskie warunki okazało się nie aż tak źle. W każdym razie zdążyliśmy na ostatni prom :). Na Filipinach przy przemieszczaniu się po wyspach, trzeba wziąć pod uwagę, że przejazd 100 km może zająć kilka godzin.

„Safety First”


Prom duży, z przestrzenią ładunkową na samochody, w tym autobusy (bus wyjeżdżający z Cebu o 12.00 też na niego się ładował). Pisze na nim „Safety First”, co zostało poddane w wątpliwość jeszcze przed wypłynięciem. Po wpuszczeniu ludzi do przestrzeni kabinowej, rozpoczęto wprowadzanie samochodów. Wprowadzano duży samochód ciężarowy na tzw „sztywnym holu”. Hol się odpiął i samochód rozpędzając się do ok 20-25km/h uderzył w tę budkę (kiosk?) w której siedzieliśmy. Tomek siedział jakiś metr od ścianki (stalowej), w którą uderzył ten samochód. Nic się nikomu nie stało, załoga robiła sobie z tego żarty, ale przeżycie nie było przyjemne. W przeciwieństwie do tego, co zastaliśmy na wyspie Bantayan….

Dzień 5 i 6 Bantayan

Bantayan okazał się wyspą, na którą zawsze chcieliśmy trafić. Spędziliśmy tu dwa pełne dni, będziemy to miejsce pamiętać długo! Spać można w wielu miejscach, w bardzo szerokim zakresie cenowym. My spaliśmy w hoteliku przy samej plaży w Santa Fe Beach Club, opis i kontakt znajdziecie tutaj.
Mieszkaliśmy w malutkim domku z wyjściem na plażę, malutkim tarasem z hamakiem i widokiem na ocean. Było przepięknie.

Virgin Island

Pierwszego dnia można wybrać się na Virgin island. Nie lubimy tego typu dziewiczych wysp, bo z reguły jest to miejsce zadeptane przez turystów, pełne knajp i śmieci.


Ta wyspa jest inna – jest to prywatny teren, bardzo czysty, dobrze utrzymany. Płaci się opłatę za wejście (za 2 osoby ok 35 zł, każda kolejna ok 7 zł). Oczywiście nie jest to „dziewicza wyspa” a atrakcja turystyczna – są toalety, bar, dla chętnych leżaki, materace itp. Ale sposób zagospodarowania nie jest nachalny, jest mało ludzi (byliśmy w sezonie, było może kilkanaście osób). Plaże są piękne i czyste. Spędziliśmy na tej wyspie praktycznie cały dzień i ciągle było nam mało.

Odkrywamy Bantayan

Kolejnego dnia wypożyczyliśmy skuterki (jeździliśmy jak zawsze: dorosły + dziecko) i objechaliśmy tą niewielką wyspę. Kilka godzin wystarczy, aby pooglądać inne plaże i odwiedzić np. jaskinię Ogtong, która znajduje się na terenie jednego z hoteli, ale udostępnia ją „obcym” turystom. Jaskinia jest o tyle fajna, że jest zalana wodą i można w niej popływać. Uwaga: dzieciom wstęp wzbroniony, prawdopodobnie z uwagi na nierówne dno, małą widoczność i zmienną głębokość. Centrum Santa Fe jest ładne, malutkie ale przyjemne. Jest sporo knajpek, bardzo blisko jest do plaży, z której widać piękny zachód słońca.

Bantayan to wyspa, na którą chce się wrócić. Relaks, plaża, słońce i baaardzo mało turystów (trochę trudno tu dojechać) sprawiają, że miejsce jest świetną propozycją na kilkudniowy odpoczynek.

Dzień 7 Transport na Bohol

Czas na zmianę lokalizacji! Tego dnia przetransferowaliśmy się z Bantayan przez Cebu na Bohol. Trasa długa, zajęła nam cały dzień. Z samego rana wsiedliśmy do busa w Santa Fe w kierunku do Cebu. Bus przejechał kilkaset metrów i wypuścił nas przed wejściem na prom. Po ok. godzinie szczęśliwie dopłynęliśmy do wyspy Cebu i po kolejnych ok. 3h dojechaliśmy do miasta Cebu. Stąd odpływają szybkie łodzie motorowe.

dworca autobusowego do portu pasażerskiego dostaliśmy się taxi. My po dotarciu do portu kupiliśmy bilety, odprawiliśmy bagaże (port działa na zasadach podobnych do lotniska – kontrola bagażu, check in, bramki) i poszliśmy na miasto obejrzeć słynny krzyż Magellana. W internecie jest sporo informacji o kolonizacji, chrystianizacji i historii Filipin. Magellan jest jedną z pozytywnych postaci historii tego kraju. Sam krzyż jest ok., warto zobaczyć przy okazji, na pewno nie jechałbym do Cebu specjalnie dla tego miejsca.

Z Cebu na Bohol


Aby dostać się z Cebu na Bohol większość turystów wybiera szybką łódź do Tagbilaran, czyli blisko miejsca, gdzie znajduje się większość hoteli. Za osobę dorosłą płaci się ok. 55 zł, kursują co najmniej 2 firmy: supercat.com.phhttp://www.oceanjet.net . Warto zwrócić uwagę na godziny kursów tak, aby zdążyć na prom, podróż z Bantayan zajmuje dobrych 6-7 godzin (prom 1 h, bus niemal 5h).
Po dotarciu do Tagbilaran Wasza podróż prawdopodobnie się nie skończy, bo niemal wszyscy podróżnicy jadą dalej, na wysepkę Panglao, co trwa ok. godziny. W porcie Tagbilaran jest dużo taksówek, głównie busiki 10 osobowe dowożące wprost pod hotel, niestety zawiązała się zmowa cenowa i trudno się targować. Kurs busa kosztuje ok. 600 PHP (85 zł), jeśli jedziecie mniejszą grupą, warto zahaczyć innych turystów i pojechać wspólnie tak, aby podzielić koszty.


Po całym dniu podróży dojechaliśmy do bardzo fajnego hotelu Panglao Regents Park – wygodny hotel z basenem w bardzo dobrej lokalizacji. Na Panglao jest mnóstwo hoteli, w każdym zakresie cenowym. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Dzień skończyliśmy w basenie nurkując i bawiąc się z dzieciakami. Basen był tym, czego potrzebowaliśmy po całym dniu podróży.

Dzień 8 Bohol

Przyszedł czas na naturę. Bohol ma sporo do zaoferowania, można zobaczyć wyraki filipińskie (małe drapieżne małpy podobne do Yody), czy też czekoladowe wzgórza. Polecamy wykupienie wycieczki na miejscu – skuterami ciężko objechać wyspę ze względu na jej rozległość. Skorzystaliśmy z biura Valero Soundralle, które było niedaleko hotelu. Wycieczka (a tak na prawdę usługa transportowa, bo bilety wstępów kupowaliśmy sami) wyszła nas ok. 800 PHP (dzieci gratis). W ramach tego pojechaliśmy do wszystkich godnych uwagi miejsc na wyspie.

Must See na Bohol:

  • punkt widokowy Chocolate Hills – coś niesamowitego! naprawdę warto to zobaczyć, formacje skalne o regularnym kształcie tworzą coś na kształt odwróconych kubków.
  • wyraki – malusieńkie zwierzątka z wyłupiastymi oczkami. Wprawdzie sposób obcowania z nimi jest dość skomercjalizowany (coś na kształt zoo, choć zwierzęta nie są zamknięte), ale mimo to warto je zobaczyć z bliska
  • farma motyli – bardzo podobało się dzieciom, dużo motyli, siadały np. na nosie czy ramieniu.
  • zip line – niesamowite doświadczenie zjazdu na linie zawieszonej pomiędzy dwoma górami. Polecamy wszystkim, którzy są odważni i nie mają lęku wysokości 🙂 Istnieje możliwość zjazdu w tandemie, w przypadku dzieci. Tutaj link do parku przygód.
    Co do kosztów wejść – Wyraki i motyle są niemal za darmo (ok 5 zł/os), Chocolate Hills są darmowe, a zip line ok. 25-30 zł za osobę 1 zjazd w dwie strony (w sumie 1 km jazdy).

Dzień 8 Cebu – Oslob

Tego dnia zdecydowaliśmy się płynąć do Oslob zobaczyć rekiny wielorybie. Pierwotny plan zakładał realizację tego planu w Donsol, czyli blisko wulkanu Mayon. W Donsol rekiny można oglądać w bardziej naturalny sposób. Wynajmuje się łódź i wypływa na poszukiwania przepływających w oceanie rekinów. Zaletą jest to, że jest to ich całkowicie naturalne środowisko, a my jesteśmy tylko obserwatorami ich życia. Wadą: istnieje spore ryzyko, że nie znajdziemy rekinów w ogóle.

Czy jechać do Oslob?

Z uwagi na opisywany wcześniej wybuch wulkanu, jedyną opcją dostępną nam było Oslob. Ile osób, tyle zdań czy powinno się w ogóle tam jechać. Problemem jest to, że zwierzęta są dokarmiane przez organizatorów, co powoduje, że chętnie tam przypływają. Samo Oslob żyje też z tego, a turystów jest na prawdę sporo. Z drugiej strony zwierzętom nikt nie robi żadnej krzywdy, nie jest ograniczana ich wolność a środki ze sprzedaży biletów są także przeznaczane na edukację ludzi (w tym samych turystów) w zakresie tych zwierząt. Każdy podejmie decyzję zgodną ze swoim sumieniem.

Wycieczka zajmuje cały dzień, pływanie wśród rekinów to zaledwie pół godziny, ale i tak warto je zobaczyć, są to niesamowite zwierzęta, a przebywanie z nimi dosłownie na wyciągnięcie ręki jest niezapomnianym przeżyciem.

Najgorsze było to, że z Panglao trzeba płynąć ok 2h łodzią, co może być frajdą, ale w przypadku fal wlewających się na pokład przestaje się podobać. Wiało ok. 3-4 w skali Beauforta, załoga była spokojna, ale dość skupiona. Łódź typowa filipińska – trimaran. Kto, jak nie Filipińczycy zna się na pływaniu po Oceanie, przecież to oni żyją w kraju wyspiarskim, pływają od tysięcy lat, trzeba mieć zaufanie….baliśmy się jak cholera! Kamizelek dziecięcych nie było, ale to typowe dla Azji. Baliśmy się do tego stopnia, że po wyjściu na ląd w Oslob przeszukaliśmy net aby sprawdzić, jak wrócić do domu inaczej niż tą łodzią. Finalnie z uwagi na poprawę pogody (trochę mniej wiało) zdecydowaliśmy się wrócić tak, jak przyjechaliśmy (dla tych bardziej strachliwych: fast boat z Tagbilaran do Dumaguete, stamtąd bus do Oslob – da się, ale zajmie cały dzień :P).


Na miejscu jest dużo turystów,

ale dostajecie „opiekuna”, który prowadzi was najpierw do kasy biletowej, potem do przebieralni (są szafki na rzeczy osobiste), na końcu do łódki, którą płyniecie kilkaset metrów od brzegu. Tam można wejść do wody i przez ok. pół godziny podziwiać pływające wokół was rekiny wielorybie. Widok niezapomniany na całe życie!

Jak dojechać?

Cena łodzi w obie strony to ok. 1000 PHP za osobę (do zorganizowania w biurze Valeroso), koszt biletu w Oslob to ok. 300 PHP w momencie, gdy byliśmy (luty 2018), przy czym od 15 kwietnia 2018 cena wzrosła do 500 PHP za osobę. Pozytywnym efektem może być ograniczenie ruchu turystycznego w tym miejscu.
Po powrocie do Panglao (ok. 15-16) starczyło nam czasu na spacer po plażach wysepki.

Dzień 9. Panglao – kolejna „Virgin Island”, delfiny, żółwie

Ostatniego dnia na Panglao wybraliśmy się na wycieczkę łodzią po okolicy. Popłynęliśmy na rafę koralową, znaleźliśmy delfiny, snorklowaliśmy z żółwiami (super sprawa!), byliśmy też na „virgin island”, ale w porównaniu do tej z Bantayan była słaba.
Wycieczka fajna, spokojna, bardzo dopisała nam pogoda.

Dzień 10-14 wyspa Negros

Część wypoczynkowa naszej wyprawy miała mieć miejsce na zupełnie odludnej plaży na dużej wyspie Negros – Sugar Beach. Aby się tam dostać trzeba było popłynąć z Tagbilaran do Dumaguete Fastboatem, a potem przejechać trzeba autobusami ok. 180 km( jakieś 5h, jest bezpośredni, ale jeździ rzadko) do Sipalay, a potem umówioną łodzią do miejsca przeznaczenia. Na plażę praktycznie nie ma możliwości dojazdu drogą lądową.


Pomimo całodniowej podróży, zdecydowanie było warto!


Plaża jest cudowna! Ok 1 km ciemnożółtego piasku, wokół las, praktycznie brak ludzi. Wzdłuż plaży kilka przytulnych pensjonatów w stylu bambusowych chatek, wypożyczalnia sprzętu nurkowego, parę knajpek. I tyle. Ludzi może w sumie z 30 osób we wszystkich ośrodkach. Dla tego miejsca warto było jechać tak daleko. Miejsce po prostu cudowne!!
Przez te dni rozkoszowaliśmy się ciszą, przepięknymi zachodami słońca, graliśmy z miejscowymi w siatkówkę i rozkoszowaliśmy się pysznym jedzeniem.


Popłynęliśmy też snorklować na wrak statku M/V Guimaras. Pierwszy raz pływaliśmy nad statkiem, który był 2-20 metrów pod nami. Statek w bardzo dobrym stanie, widać dziób rufę, okna. Statek zatonął kilkadziesiąt lat temu, więc jest już porośnięty florą morską a wśród niej pływa mnóstwo rybek. Tutaj nie było ani jedego turysty przez ok. 1,5h czasu, który tam spędziliśmy. Wycieczka była rewelacyjna, Dla osób które tylko snorklują (a nie nurkują) to wyjątkowa okazja, aby móc podziwiać wrak statku z tak niewielkiej odległości.


Polecamy miejsce, w którym mieliśmy możliwość spania na Sugar Beach – Sulu Sunset Beach. Cena za domek to ok. 120 zł, Jak na takie warunki, takie miejsce i takie wspomnienia, cena nie jest wygórowana,

Sugar Beach to na chwilę obecną nasze ulubione miejsce jeśli chodzi o plażę, ciszę i możliwość relaksu.

Dzień 15 Transport do Bacalod

Ostatniego dnia łodzią dopłynęliśmy do najbliższego miasteczka na północy (do Sipalay nie mogliśmy dopłynąć z uwagi na warunki na morzu) Tam, wyszliśmy na drogę i po kilkunastu minutach złapaliśmy na stopa busik, który zawiózł nas za niewielkie pieniądze do Bacalod. Tam wsiedliśmy do samolotu i po ok. godzinie wylądowaliśmy w Manili.

Dzień 16 Powrót

Powrót do domu. Szkoda, bo wyprawa udała się znakomicie. Odkryliśmy kraj, który wcześniej nie istniał w naszej świadomości jako miejsce do odwiedzenia. Kraj przyjazny, piękny i nietypowy. Kraj, do którego chętnie wrócimy, bo zostało jeszcze wiele do odkrycia.

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi wpisami i relacjami z podróży? Nic prostszego, polub nas na https://www.facebook.com/byledowakacjiblog/ i na https://www.instagram.com/byle_do_wakacji/, Zapraszamy!

  1. Monika says:

    Nie ma to jak dodać zdjęcie dziecka z rozgwiazdą w ręce, one umierają jak się je wyciągnie z wody, nawet na chwile.

  2. Łukasz says:

    Świetny opis!! Od pół roku zastanawiam się nad wycieczką w te strony, na pewno bardzo pomogliście tym opisem.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

You may use these HTML tags and attributes:

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.